Dotykowa innowacja społeczna - rozmowa z dr Michałem Bonim
Żyjemy pod presją i w stresie spowodowanym załamaniem stabilnego świata. Zmienia się nasza praca, zmieniają się zwyczaje i życie. Poszukujemy nowych układów pracy i społecznych, co daje też możliwości innowatorom społecznym, pracującym z nowymi technologiami. Doświadczenia epidemii Sars COV-2 przyniosły też szanse rozwoju innowacji. O tym mówi Michał Boni, polityk, były Minister Administracji i Cyfryzacji, europoseł poprzedniej kadencji PE, wieloletni przewodniczący Rady Programowej FISE.
W rozmowie z Pawłem Oksanowiczem.
Czy może Pan wskazać, w jaki sposób nowoczesne technologie pomagają rozwijać innowacje społeczne i grupy spoza mainstreamu?
Technologie ICT (ang. information and communication technologies, pol. technologie informacyjne i komunikacyjne – przyp. red.) dają nam niebywałe możliwości polepszania świata, a więc oddziałują też na innowacje, ekonomię społeczną. Uzupełniają możliwości osób dotkniętych chorobą lub niepełnosprawnością i pozbawionych cywilizacyjnego dostępu w taki sposób, że stają się one pełnowartościowymi pracownikami i obywatelami. Są na to dowody. Weźmy pod rozwagę poziom inkluzywności grup wykluczonych sprzed 20–30 lat i to, czym dysponujemy dziś – dokonaliśmy cywilizacyjnego skoku.
I co najważniejsze, stworzenie takich warunków nie jest skomplikowane. Software, hardware są relatywnie tanie w porównaniu do efektu – osoba z niepełnosprawnością, korzystając z komputera, internetu i aplikacji, staje się dzięki nim pełnosprawnym pracownikiem. Przy okazji innowacja społeczna objawia się nam w całej złożoności i fundamentalnej zasadzie – zawsze pozostaje inkluzywna – pobudza i utrwala aktywność życiową i zawodową marginalizowanych grup społecznych lub zmienia całe społeczeństwo. Nie zapominajmy też, że w przypadku osób z niepełnosprawnościami ICT pozwalają na przekroczenie jeszcze jednej bariery. Jeśli niedowidzącemu mężczyźnie możemy przybliżyć świat dzięki technologii, a kobiecie dotkniętej niepełnosprawnością ruchową zaproponować egzoszkielet oparty na neuroprzekaźnikach, to w tym przypadku ICT są nie tylko narzędziem, ale też uzupełniają braki, budując podmiotowość tych osób. A to jest klucz i zarazem wielka zasługa ICT.
Kiedy mówimy o ekonomii społecznej w kontekście wyrównywania szans i aktywności zawodowej i społecznej osób z niepełnosprawnościami, często pojawiają się pytania o rachunek kosztów. Co z nimi?
W procesie inwestowania w nowe technologie w ekonomii społecznej bierzemy pod uwagę znany nam doskonale cel – aby adresatki i adresaci naszych starań oraz ich produkty i usługi były konkurencyjne, także na rynku pracy. Koszty zwrócą się, i to szybko. Tak naprawdę o poniesionej inwestycji w stanowisko pracy stanowią koszty wejściowe, w tym przygotowania miejsc pracy (adaptacji), treningu (edukacji). Dzięki temu zatrudniani pracownicy szybko stają się konkurencyjni. To standardowy model biznesowy i olbrzymia szansa, by odejść od dawnego modelu ekonomii społecznej, gdzie konkurencyjność często budowano w oparciu o współczucie – kupię coś zrobionego przez osoby z niepełnosprawnościami, bo im współczuję. Dziś jest inaczej – kupię, bo to jest dobre!
Czy coś zmienia się w innowacjach społecznych, gdy spojrzymy na nie po doświadczeniu pandemii koronawirusa?
Tak, i to dużo. Na nowo definiujemy pracę zdalną, co wpływa na kształtowanie inkluzywnej ekonomi społecznej.
W jaki sposób?
Jeśli do tej pory technologie informatyczne miały olbrzymi wpływ na pracę niemobilną, to obecnie tym bardziej odcisną piętno na pracy zdalnej. Przez to będą wpływały nie tylko na to, jak pracujemy, lecz także – jak żyjemy. W takim sensie będą również innowacją społeczną. Zmiana już się dzieje, niejako oddolnie, funkcjonalnie. Przecież praca osób, które z różnych powodów pozostawały w domu, była szczegółowo opisana i policzona w języku biurokratycznym. Do niedawna w Unii Europejskiej 5,6 proc. całego rynku pracy było czynne zawodowo w ten sposób. Obecnie może to być już 20–30 proc., przy liberalnym podejściu regulacyjnym. Tak więc, przejście prawie jednej trzeciej europejskich pracowników do innego modelu aktywności zawodowej to więcej niż rewolucja – to już codzienność – nawet jeśli większość tej pracy będzie miała hybrydowy charakter: praca na miejscu oraz zdalna w nowych kompozycjach. A ponieważ praca zdana zostanie z nami na stałe, biznes już układa dla pracowników nowe plany, zadania i sposoby rozliczania się z home working.
Dlatego moim zdaniem w obszarze, o którym rozmawiamy, innowacje społeczne powinny polegać na wypracowaniu nowych sposobów utrzymania równowagi pracy i życia, na godzeniu funkcji zawodowych i rodzinnych. Czy już w pełni odpowiedzieliśmy sobie na pytania: jak dzielić obowiązki rodzicielskie kobiety i mężczyzny w okolicznościach pracy zdalnej? Jak zaprojektować grafik obecności w biurze i pracy przed monitorem komputera z salonu w mieszkaniu? Czy w takich warunkach można pracować krócej, a efektywniej, czyli – w jaki sposób wyznaczać zadania i jak rozliczać z nich, a nie z czasu pracy? Nie. Moim zdaniem to świetne okoliczności do rozwoju innowacji społecznych. Dlatego sądzę, że zaprojektowanie i wdrożenie chociażby narzędzia do oceny realnego wpływu, czyli efektu naszej pracy, przyniesie wiele satysfakcji w środowisku innowatorów społecznych.
W jaki sposób innowacje społeczne wsparte przez ICT można wykorzystać do łączenia potencjału ludzi młodych i w średnim wieku z żyjącymi coraz dłużej seniorami?
Konsekwencją starzenia się jest ubytek sił fizycznych, czasem intelektualnych, a także niechęć do mobilności. Odwrotnie do doświadczenia młodego człowieka, dla którego przemieszczanie się nie stanowi problemu, a nawet może być przyjemnością. Łatwiej też przychodzi mu uczyć się nowych umiejętności. Osoby starsze mają także mniejsze zdolności adaptacyjne do nowych środowisk pracy, w tym technologicznych. Dlatego innowacje powinny pomóc seniorom w adaptacji do nowych technologii. Na pewno pracodawcy też powinni wykazać się tutaj odpowiedzialnością – w tym kontekście możemy wskazać na narzędzia do zarządzania różnorodnością, a konkretnie pracownikami w różnym wieku. Nawet więcej, dzięki technologii zarządzanie różnorodnością zyskuje na możliwościach. Przez wykorzystanie wiedzy doświadczonych pracowników można tworzyć storytelling zawodowy, stosować różne formy mentoringu zawodowego. Oba sposoby przekazywania wiedzy nie wymuszają obecności w pracy, a dzięki przekazom wideo przez internet, podcastom, a także sięgając po bardziej zaawansowane środki jak VR i AR (ang. virtual reality, augumented reality, pol. rzeczywistość wirtualna, rozszerzona rzeczywistość – przyp. red.), można wykorzystać i wzmacniać w sposób wciągający to, co jest olbrzymią wartością w biznesie – to taki firmowy know how. I jest jeszcze jedna rzecz w wykorzystaniu narzędzi cyfrowych, która wiąże się z jakością życia, nie tylko z pracą. To znaczy, starsze osoby dzięki nowym technologiom nie odchodzą na boczny tor w gwałtowny sposób. Czują się włączone, up-to-date, po prostu – nadążają.
Co powoduje taki rodzaj włączenia?
Epidemia COVID-19 zapoczątkowała szerokie włączenie w świat poprzez nowe technologie, np. nastąpiło olbrzymie zwiększenie dostępności oferty instytucji kultury dla szerokiego rynku oraz odbiorców. Teraz internet daje taką możliwość uczestnictwa w kulturze – od popularnej po wysoką – że można być obytym światowo melomanem bez konieczności latania do opery w Sydney. Można oglądać nowości z festiwalu filmowego w Wenecji, bazując na możliwościach własnego komputera czy telewizora. Byleby posiadać dobre światłowodowe łącze.
Jak wykorzystać możliwości technologii w powiększaniu wachlarza pracy opiekuńczej o kolejnych seniorów lub osoby w potrzebie?
I tu nowe technologie zdają się być wręcz zaprojektowane pod przyszłościowe rozwiązania. Gdy będziemy rozważać opiekę nad osobami starszymi, także z rosnącymi niepełnosprawnościami, chętnie widziałbym w systemach opieki nad nimi różnego rodzaju roboty pomagające w funkcjonowaniu. Najprostsze zadania oparłbym na asystencie osoby starszej, która zyskuje zewnętrzną pamięć (np. chodzi o przypominanie o konieczności użycia leków) i agenta (samodzielny system komputerowy) do towarzystwa. Mogą przecież razem rozwiązywać krzyżówki, układać sudoku, czytać i słuchać powieści. W przypadku osób starszych musimy też pamiętać o ich aktywności fizycznej dla zachowania zdrowia. Koronawirus, organizując nam życie na nowych zasadach, podsunął inspiracje do tego, jak rozwijać innowacje społeczne z tym związane. Myślę tutaj o ćwiczeniach fizycznych dla osób starszych poprzez trenerów on-line. Można w ten sposób prowadzić nawet kilkunastoosobowe grupy na zajęciach pomagających pokonywać ograniczenia sprawnościowe czy niepełnosprawność. Chociażby dla osób dotkniętych chorobą Parkinsona ćwiczenia fizyczne są niezbędne do podtrzymywania zdrowia, a przez kamerkę łączą się z fizjoterapeutą i ćwiczą, nie wychodząc z domu.
W jaki sposób wykorzystać potencjał kobiet powracających na rynek pracy w okresie macierzyństwa dzięki innowacjom społecznym i technologiom?
Generalnie epidemia COVID-19 popycha nas do tego, aby zrobić przegląd zawodów, które na większą skalę dałoby się przeprowadzić do trybu pracy zdalnej. To pomogłoby systemowo i narzędziowo podejść do organizacji pracy kobiet, pobudzać ich aktywność. Załóżmy, że kobieta w okresie macierzyństwa wygospodaruje dwie godziny na zadania zdalne dzięki możliwościom pracy on-line. Będzie to pierwszy krok do powrotu do aktywności zawodowej, a przy okazji sama zarządzi swoim czasem. Wiemy, że nie jest to łatwe, bo musi też zmierzyć się z problemem wdrożenia na nowo w zadania firmowe; chodzi tutaj o mentalne przestawienie się na tryb pracy i kontakt z tymi, którzy są z nią na bieżąco. Ten proces można zaaranżować intermodalnie, czyli łącząc dni pracy zdalnej i obecności na miejscu przez ICT.
Jakie szanse dają technologie informatyczne w organizacji pracy opiekuńczej?
Elektroniczne rozwiązania są bardzo pomocne w zdalnej opiece. Na przykład opaska na główce dziecka chorego na padaczkę pozwala monitorować jego stan nocą i reagować wtedy, kiedy przeżywa atak choroby. Niestety, znów cofnę się o kilka miesięcy, ale pandemia koronawirusa ukazała olbrzymie braki w UE, jeśli chodzi o opiekę, zarówno zdrowotną, asystującą, jak i tę nad osobami z niepełnosprawnościami. Tutaj upatruję kolejnych wielkich przestrzeni do rozwoju innowacji społecznych, pozwalających stosować proste aplikacje towarzyszące, inne urządzenia dozorujące, jak i zaawansowane roboty szpitalne.
Teraz, kiedy już wiemy o tym, co możemy, porozmawiajmy o tym, jak to zrobić, czyli o ekosystemie gospodarki społecznej. Czy implementowanie innowacji społecznych zależy od technologicznego stopnia rozwoju krajów? Czy i jak łączy się z kapitałem społecznym? Czy działania innowatorów społecznych są uzależnione od społecznego zrozumienia danego problemu? A może raczej zależy to od potencjału wynalazczości samych innowatorek i innowatorów społecznych?
Zacznę od tego, że same technologie dysponują potencjałem, który zwiększa się w zetknięciu z twórczym myśleniem człowieka. Przez to wszystkie innowacje technologiczne, społeczne, przekraczają granice i zyskując dużą skalę, niemalże od razu wpływają na społeczeństwo. Mówię chociażby o rozwiązaniach sztucznej inteligencji, algorytmach wspomagających procesy w pracy i życiowe, a najprostszymi przykładami są tu internetowi asystenci biur obsługi klienta. Jednak do przeprowadzenia innowacji społecznej na dużą skalę potrzebny jest szczególnie kapitał kulturowy i społeczny. Poruszam tu nie tylko kwestię obeznania się z interfejsami urządzeń dotykowych i resztą hardware. Chodzi też o otwartość na kontakt z innymi, zapośredniczony przez impulsy elektroniczne. W ogóle uważam, że jeśli chodzi o innowacje społeczne, to kapitał społeczny, kulturowy jest tu kluczem, bo istotą działania w tym modelu ekonomii jest wyjście poza „ja”. Można też założyć, że łatwiejsza adaptacja do kontaktów społecznych zapośredniczonych przez komputer zależy od zaufania, jakie mamy do siebie na co dzień, oderwani od ekranu.
Trudno nie zgodzić się z tym, że kapitał kulturowy i społeczny są istotne w akceptacji „innego” i adaptacji „nowego”. Czy będziemy bardzo stratni w Polsce, gdy któregoś z nich zabraknie?
Ponieważ świat znajduje się teraz w okresie przejściowym – ze starego fotela przesiadamy się na nowy – mamy dwa sposoby przejścia. Albo ten proces odbędzie się samoczynnie, według zasady „jakoś to będzie”, albo nim zarządzimy. W pierwszej opcji należy założyć inercję układu i liczyć się ze stratami, a więc cierpieniem jakichś grup społecznych. Pytanie – czy można to rekompensować? Owszem, można, poprzez zarządzanie w domenie publicznej. Jeśli mamy przywódców i polityków, którzy biorą odpowiedzialność za sprawy publiczne, powinni podsunąć nam mechanizmy pozwalające ze względnym spokojem przenieść się do nowej rzeczywistości. Tak więc, w kontekście naszej rozmowy, kiedy zdecydujemy, że nie będzie w Polsce ministra cyfryzacji, okaże się, że nie mamy wysoko usytuowanego lidera, który zarządzałby procesami cyfrowymi w społeczeństwie.
Czy europejska innowacyjność różni się od tej w Stanach Zjednoczonych lub w Azji? Weźmy samochód autonomiczny. Został stworzony w USA i nawet jeśli szybko nie pojawi się na ulicach, to samochody półautomatyczne są już codziennością. Znowu Chiny mają swój scoring społeczny, który można uznać za innowację społeczną na masową skalę, nie dyskutując tu i teraz o moralności inwigilacji. Jaką rolę na mapie innowacji społecznych świata odgrywa Europa? Czy jesteśmy wizjonerscy, czy wręcz odwrotnie?
Niestety, ale w Europie chyba zostajemy z tyłu. Nie możemy narzekać na potencjał ludzki, gotowość uczenia się i progresywne ośrodki naukowe. Kuleje natomiast komercjalizacja. W USA możliwość przeniesienia osiągnięć nauki na warunki rynkowe jest o wiele większa niż w Europie. W Chinach podobnie – wypracowano polityczne sposoby wdrożeń technologii, a przez ostatnie 15 lat nastąpił tam gwałtowny przyrost liczby rejestrowanych patentów. W Stanach Zjednoczonych działa też silna sieć uczelniana, która pozwala na wymianę wiedzy, pomysłów, przeprowadzki naukowców. W Europie tego nie ma.
Jak więc w warunkach europejskich i specyficznie polskich łapać wiatr w żagle w środowisku innowatorów i innowatorek społecznych? Jakie umiejętności może Pan wskazać, aby pomysły przekładali szybko na rynek, testowali zastosowania komercyjne?
W ramach FISE uczestniczymy w różnych pracach rozwojowych ekonomii społecznej. Cały czas próbujemy pobudzać was do działania. Dojrzeliśmy do stworzenia centrum wymiany technologii, oczekiwań, wiedzy i zaangażowania – hubu ekonomii społecznej i innowacji społecznych. Przy jednym stole spotkają się w nim inwestorzy, innowatorzy społeczni z innowatorami technologicznymi. Wiem, że nasza rozmowa odbywa się już w ramach tego projektu, który ma inicjować i skalować innowacje społeczne, w tym w obszarze ICT i ekonomii społecznej.
Jak gruntownie i najszybciej rozpoznawać potrzeby środowisk rozwijających się poza mainstreamem, adresować do nich innowacje i przy okazji starać się o rynkowe przyśpieszenie?
Nie powinniśmy opierać się na przypadku, jaki chociażby wpisany jest w algorytm wyszukiwarki internetowej, czy tylko wolnych skojarzeniach, co nie oznacza, że komukolwiek odbieram prawo do intuicji. Na pewno jest nam potrzebne systemowe działanie, podobnie jak model finansowania typu venture, startupowy, zakładający eksperymentowanie nie pozbawione euforii. Bo nawet jeśli zaliczymy osiem czy dziewięć porażek na dziesięć projektów, to jedno lub dwa rozwiązania wypalą. Do tego właśnie potrzebna jest uniwersalna przestrzeń hubu, gdzie inżynierowie, naukowcy i innowatorzy społeczni wymieniają się poglądami i działają.
Jak poznawać bliżej interesariuszy? Jak określać precyzyjnie grupę docelową innowacji społecznej?
Niestety, nie ma już „Diagnozy społecznej” prof. Janusza Czaplińskiego, która stanowiła świetny materiał do przemyśleń o polskim społeczeństwie. Trzeba więc sięgać do badań społecznych z innych źródeł. Trochę kierować się wspomnianą intuicją, mieć ambicję zmiany świata i tworzyć listy priorytetowe – komu najbardziej się przysłużyć? Jak bardzo projektowana innowacja może być efektywna? I nie bać się promocji swojego sukcesu. Chodzi o to, aby połączyć ideę społeczników z metodami nowoczesnych menedżerów, wiedzę inżynierów programowania i odrobinę celebryckości w dobrym sensie – promowania postaw i wartości, a nie samych siebie.