W 1948 roku Dorota Kłuszyńska, przedwojenna działaczka Polskiej Partii Socjalistycznej oraz feministka, pisała: „Po ośmiogodzinnej pracy trzeba zakasać rękawy i rozpocząć «drugą zmianę»”[i]. Powojenna aktywizacja zawodowa kobiet sprawiła, że już od lat 60. XX wieku „podwójne obciążenie” było problemem rozpatrywanym po obu stronach żelaznej kurtyny.
W krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych „podwójne obciążenie” stało się przedmiotem zainteresowania czerpiącego z myśli lewicowej feminizmu drugiej fali, łącznego się z krytyką kapitalizmu. W Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych działaczki feministyczne, dokonując konceptualizacji pracy domowej kobiet, zrównywały ją z kapitalistycznym wyzyskiem w przemyśle[ii]. Międzynarodowa kampania „Wages for housework” została zapoczątkowana w 1972 roku przez Selmę James, która jako pierwsza wystąpiła z żądaniem wynagrodzenia za prace domowe na trzeciej Narodowej Konferencji Wyzwolenia Kobiet w Manchesterze w Anglii. Idee te rozwijały się jednak w niszowych środowiskach lewicy intelektualnej, w małym stopniu przenikając do mediów masowych.
W krajach byłego bloku wschodniego podwójne obciążenie pracą kobiet było używane jako narzędzie krytyki niedostatków komunistycznego projektu równouprawnienia. Stalinowska polityka zatrudnienia kobiet w przemyśle sprawiła, że rolę gospodyni domowej jako jedynej formy pracy kobiet zaczęto opisywać negatywnie. Powołując się na Lenina, pisano: „Kobieta jest wciąż jeszcze niewolnicą domową, mimo wszystkich wyzwalających ją ustaw, ponieważ przytłacza ją, dusi, ogłupia, poniża drobne gospodarstwo domowe”[iii]. Równocześnie nigdy jednak nie dawano przyzwolenia na zaniedbywanie domu i nie zdejmowano z kobiet odpowiedzialności za rodzinę. Bohaterką polskiego stalinizmu była pracująca zawodowo matka i gospodyni domowa, z sukcesem łącząca obie role i dodatkowo angażująca się w działalność społeczną.
Kryzys lat 80. XX wieku sprzyjał postulowaniu żądania uznania prowadzenia domu za pracę. Magazyny kobiece starannie wyliczały wartość wykonywanych przez kobiety czynności domowych, począwszy od lepienia pierogów, a skończywszy na dzierganiu zimowej odzieży dla całej rodziny. Prasa kobieca rozpowszechniła pojęcie „zarządzania domem”, wskazując, że jest to praca wymagająca konkretnych umiejętności i kompetencji. „Praca domowa, mimo że jest niepłatna, ma jednak wiele cech upodabniających ją do pracy zarobkowej o charakterze usługowym” – pisała Helena Strzemińska, badaczka czasu wolnego kobiet[iv]. Krytyka tradycyjnego, patriarchalnego modelu obowiązków rodzinnych wiodła do konkluzji, że „konsekwencją realizacji idei równości płci jest obciążenie kobiet zarówno pracą domową, jak i zawodową”. Socjolog Marcin Czerwiński pisał wręcz o rozczarowaniu kobiet osiągnięciami emancypacji, ponieważ nikt nie zdjął z nich ciężaru prowadzenia gospodarstwa domowego – „drugi etat” był cały czas rzeczywistością[v].
Praca opiekuńcza to też praca!
Prace reprodukcyjne to wszelkie prace wykonywane na rzecz odradzania się̨ pokoleń oraz podtrzymania zdrowia i życia ludzi (przygotowywanie posiłków, sprzątanie, pranie, opieka nad dziećmi i osobami wymagającymi opieki, pomoc dzieciom w nauce, zabiegi zdrowotne nie wymagające profesjonalnego przeszkolenia, troska o odzież̇, naprawy sprzętu domowego, remonty itd.). Jest to praca niezbędna do przetrwania danej społeczności, ale ma też wymiar ekonomiczny – dzięki niej menedżerowie mają zdolnych (w sensie fizycznym i intelektualnym) do pracy pracowników i mogą pomnażać zyski właścicieli firm, co z kolei buduje PKB. Ta praca może być wykonywana przez instytucje publiczne (żłobki, przychodnie, szkoły, stołówki), ale w globalnej i historycznej praktyce prowadzona była przede wszystkim w obrębie gospodarstwa domowego. Pełni kluczową rolę, ponieważ – niezależnie, czy chodzi o edukację, czy wychowywanie dzieci – jest w niej coś wyjątkowego, co sprawia, że w sposób szczególny potrafi wytwarzać bardziej kooperatywne więzi społeczne. To doświadczenia jakościowo odmienne od tych towarzyszących na przykład produkcji samochodów, wymagają bowiem nieustannego kontaktu z procesami naturalnymi oraz empatii.
Zarówno instytucjonalna, jak i domowa praca reprodukcyjna jest wykonywana przede wszystkim przez kobiety. Często o kobiecie, która opiekuje się̨ dzieckiem, mówi się̨, że „siedzi w domu”. Już̇ samo to sformułowanie obniża wartość jej pracy. Kobiety w Polsce pracują̨ na ogół na dwóch etatach: w domu i w pracy. Orientacyjnie 2/3 czasu poświęconego na wykonywanie tak zwanych domowych obowiązków oraz odpowiadająca temu wycena przypada na kobiety. Wartość nierynkowej pracy domowej (reprodukcyjnej) jest porównywalna z 30% polskiego PKB[1]. Nie jest jednak wliczana do tego wskaźnika makroekonomicznego, w odróżnieniu od tak zwanej rynkowej pracy domowej, na przykład produkcji rolnej na własny użytek, płatnej pomocy domowej czy rynkowej wartości czynszu, którego mieszkający we własnym mieszkaniu czy domu nie muszą płacić, ale potencjalnie mogliby to robić, gdyby na przykład wynajęli swoje lokum, a sami wynajmowali inny dom czy mieszkanie.
Ważnym aspektem jest konieczność dowartościowania pracy reprodukcyjnej. Mimo coraz większej świadomości trudu, jaki wiąże się z nieodpłatną (i niewidzialną!) pracą domową, wciąż̇ borykamy się̨ ze stygmatyzacją osób, które jako priorytet wybierają̨ życie rodzinne. Każdy, kto przepracował w domu choć jeden dzień, wie, że to praca równie trudna jak praca zawodowa. Zakładanie, że wszystkie kobiety muszą być aktywne zawodowo, jest równie dyskryminujące jak zakładanie, że ich praca zawodowa jest mniej warta od pracy mężczyzn. Walcząc o równouprawnienie na rynku pracy, powinniśmy pomyśleć o tym, czy kiedy chcemy wybawić kobiety od braku możliwości podmiotowego podjęcia decyzji, nie traktujemy przedmiotowo tych, które podejmują̨ inne decyzje.
Jak taką pracę docenić?
Wyraźny jest brak dogłębnego spojrzenia na sytuację kobiet, które w różnym wymiarze podejmują̨ aktywność zawodową (część decyduje się̨ poświęcić pracy domowej, część poświęca się pracy zawodowej, a część łączy aktywność zawodową z posiadaniem dzieci). Skutkiem takiej sytuacji jest brak zabezpieczenia emerytalnego niektórych z nich.
Aktualny system dyskryminuje kobiety decydują̨ce się na liczne potomstwo oraz rezygnujące z pracy zawodowej na rzecz opieki nad nim. System emerytalny, zaprojektowany w celu jak najbardziej efektywnego podziału zasobów, nie bierze pod uwagę̨ reprodukcji ani prac wynikających z pobudek innych niż zysk ekonomiczny, takich jak opieka nad osobami starszymi. Podstawą polityki wspierającej kobiety decydujące się na poświęcenie się̨ pracy opiekuńczej powinien stać się mechanizm wliczania do stażu emerytalnego czasu poświęconego na obowiązki domowe. Pozostaje to nie bez znaczenia dla kobiet, które rezygnują z pracy zawodowej na pewien tylko czas, ale także jest kluczowe dla tych, które w warunkach starzejącego się społeczeństwa gotowe są poświęcić się opiece nad osobami starszymi. Silvia Federici w książce Ponowne zaczarowanie świata: technologia, ciało i budowa dóbr wspólnych pisze o szczególnej roli kobiet w zadaniu reorganizacji pracy reprodukcyjnej. Nakreśla pracę reprodukcyjną jako materialną podstawę̨ naszego życia, a także krytykuje feministki liberalne za przykładanie ręki do kapitalistycznej dewaluacji reprodukcji.
Jak dążyć do większej równowagi płci w wykonywaniu pracy opiekuńczej?
Pamiętajmy także, że większej równości na rynku pracy nie osiągniemy bez większego zaangażowania mężczyzn w prace domowe oraz opiekę nad potomstwem. Żeby do tego doszło, potrzebne są mądre rozwiązania, które nie będą utrudniały mężczyznom – jak czyni to obecny system – opieki nad własnymi dziećmi. Zespół ds. Praw Pracowniczych Rady Konsultacyjnej przedstawił postulat, który w ślad za dyrektywą Komisji Europejskiej odpowiada na problem. Aby zmniejszyć różnice między kobietami i mężczyznami w zakresie szans w dostępie do pracy, a także aby wpłynąć na zmniejszenie się różnicy obciążeń obowiązkami opiekuńczymi między matkami i ojcami, postuluje się jak najszybsze wprowadzenie do polskich regulacji Dyrektywy 2019/1158. Propozycja ta zakłada, że ojcowie będą musieli wykorzystać przynajmniej dwa miesiące nieprzechodniego urlopu rodzicielskiego. W praktyce urlop rodzicielski – mimo dość szerokiego zakresu możliwości jego zaaranżowania – wykorzystywany jest w 99% przypadków przez kobiety. W 2017 roku z urlopu rodzicielskiego skorzystało ogółem 383,7 tys. osób, w tym 379,7 tys. kobiet i 4 tys. mężczyzn (1%).
Przyczyn takiej sytuacji można upatrywać w tradycyjnym podziale ról płciowych (obowiązki opiekuńcze przypisane są przede wszystkim kobietom, a kariera zawodowa – mężczyznom), w rachunku ekonomicznym (mężczyźni częściej zarabiają więcej, więc rezygnacja z 40% lub 20% wynagrodzenia ojca w większym stopniu zmniejsza łączny przychód gospodarstwa domowego), ale wiąże się niekiedy także z samotnym macierzyństwem. Nie pozostaje to bez wpływu na sytuację kobiet pracujących zawodowo. Pracodawcy wiedzą, że zatrudnienie kobiety łączy się z wyższym ryzykiem utraty pracownicy i szukania zastępstwa. Nieprzechodni urlop powinien okazać się odpowiednim narzędziem do walki z mechanizmem luki płacowej, który powoduje, że kobiety mniej zarabiają, bo częściej opiekują się dziećmi, a częściej opiekują się dziećmi… bo mniej zarabiają.
Nadia Oleszczuk
[i] D. Kłuszyńska, Wielkie pranie, „Przyjaciółka” 1948, nr 24, s. 5.
[ii] S. Federici, Wages Against Housework, New York 1975.
[iii] Cyt. za: Kobieta współczesna. Z badań socjologów, lekarzy, ekonomistów, pedagogów i psychologów, red. M. Sokołowska, Warszawa 1966.
[iv] H. Strzemińska, Praca zawodowa kobiet a ich budżet czasu, Warszawa 1970, s. 11.
[v] M. Czerwiński, Życie po miejsku, Warszawa 1975, s. 107.
[1] Ilona Błaszczak-Przybycińska, Marta Marszałek, Rachunek produkcji domowej w systemie statystyki społecznej, https://kongres. stat.gov.pl/images/prezentacja/12/s30-2._baszczak-przybyciskamarszaek.pptx, [dostęp: 25.05.2021 r.]